Ulice miasta

Nie to wszystko. Uśmiechnęła się. Zabiera się do swojej pracy z sercem. Ale to chyba normalne. W sumie ja też się zabieram do pracy z dziećmi z sercem.. Wspominała przez chwilę.
Kolejka w kasie nie była długa- właściwie była tam tylko jedna staruszka która właśnie chowała do torebki swoją nową książkę kucharską. To tez płacenie nie zajęło Risie zbyt wiele czasu. To gdzie teraz? Zapytała czekając na chłopaka.

Hmmm, ja zajrzałbym do sklepu szkutniczego. Muszę kupić parę materiałów. Potem jakieś normalne ubranie, dla Marines oczywiście. Następnie to do spożywczego, żeby uzupełnić zapasy herbaty Uśmiecham się lekko, po czym idę w stronę sklepu szkutniczego, którego mijałem wcześniej, po czym oglądam tamtejsze towary.

Okej. Powiedziała z uśmiechem i wesołym krokiem ruszyła za chłopakiem. W sklepie oglądała z zainteresowaniem rzeczy które się tam znajdowały. Nie często się przecież takie rzeczy widuje. Czekała aż chłopak kupi co ma kupić, ale nie narzekała, prawdę powiedziawszy nawet się jej podobało.

Po chwili znajduję parę rzeczy. Jest to trochę materiałów, deski oraz płótno żaglowe, pudełko gwoździ oraz oczywiście znacznie lepszy zestaw narzędzi. Płacę za to wszystko, po czym podchodzę do dziewczyny. Przepraszam że czekałaś. To już wszystko! Niosę pod pachą jakiś pakunek. Teraz pójdźmy w miejsce, które znacznie bardziej będzie ciebie interesować. Uśmiecham się lekko. Muszę kupić jakieś ubrania, bo te są bynajmniej nie w moim stylu. Chodźmy! Idę do sklepu, w którym można złożyć zamówienie na strój dla Marines... przynajmniej tak pisało na szyldzie.

Nie nic nie szkodzi.
yay. Teraz wreszcie coś przyjemnego i relaksującego. Z entuzjazmem weszła do sklepu. Nie za bardzo jednak wiedziała jakie stroje mogą nosić marines więc zastanawiała się długo i odrzucała różne możliwości. Jak na razie to chyba i tak można nosić tylko mundur czyli nic od siebie..

Hmmm... Ja przez chwilę się zastanawiam nad czymś. W końcu wpadam na pomysł. Proszę na parę minut sprzedawcę, po czym rysuję mu plan mojego ubrania. Jest akurat w moim stylu, nie taki lamerski jak mają normalni rekruci... Krawiec kiwa głową i mówi, że jutro strój będzie gotowy. Dziękuję mu i podchodzę do Risy. Coś już wybrałaś? Pytam się zaciekawiony.

Eh nie za bardzo. Miała zmartwioną minę, ale wyglądało to dość śmiesznie. Nie wiem czy będę mogła nosić krótkie spodenki, czy wyłącznie długie.... Na kartce, już dość pomazanej, miała narysowaną wyłącznie górę. eh. Szybko dorysowała jeszcze dół. No zobaczymy co z tego wyjdzie. Uśmiechnęła się. I oddała karteczkę mężczyźnie. Przy okazji tłumacząc mu kilka szczegółów dotyczących stroju. Więc jak gdzie teraz? Pyta Hawarda wychodząc ze sklepu.

Ja idę do sklepu spożywczego, gdzie kupię kilka paczek herbaty. Z powodu tych przeklętych gości... Wspominam Nimena. Nie wziąłem zapasów. Musiałem zwiewać. Ech... Kręcę niezadowolony głową, idąc w stronę stronę sklepu, lecz nagle zauważam sklep pełen herbat i ich odmian. ~Hmmm... tu jest ciekawiej.~ Wchodzę do niego, po czym przeglądam rodzaje herbaty i szukam tej dla mnie najlepszej.

Hmmm. Więc bardzo lubi herbaty? Zaśmiała się pod nosem. Również weszła do sklepu. Szukała czegoś dla siebie, najlepiej z cynamonem, albo z czymś egzotycznym. Kiedy już znalazła i zapłaciła czekała na towarzysza.

Nareszcie znajduje typ herbaty, który lubię. ~Więc go nie brakuje nigdzie, czy to South czy to East Blue.~ Biorę cały koszyk, po czym idę za niego zapłacić i podchodzę do Risy. Napis na niej jest długi, napisany jednym ciągiem i nieczytelny. A lista składników jest podobnie długa... No to teraz ty decyduj, gdzie chcesz iść, już mam wszystko.

Skoro tak... To pochodźmy jeszcze trochę. Na przykład do portu. Mój wzrok nagle zamienia się na rozmarzony na myśl o statkach. Po chwili jednak wracam na ziemię. Tam możemy zobaczyć zachód słońca oraz rzecz jasna arcydzieła sztuki szkutniczej. Potem pójdźmy do bazy, tam na szczycie. Wskazuję centrum wyspy, gdzie jest wielki wieżowiec Marines. Tam się prześpimy. Jeśli będziemy omijać baryłę, nic nam się nie stanie. Mówiąc to idę w stronę portu.

Nagle przed Hawardem i Risą pojawia się trzech marines.
- Wasz test niedługo się rozpocznie, więc szybko kierujcie się na tą "tratwę" - powiedział z uśmiechem na ustach środkowy marynarz i zaraz zniknął, gdzieś za budynkami wraz z kompanami.

Na "tą tratwę"? Spojrzała pytająco na kompana. Nie wiedziała dlaczego test miał się rozpocząć tak wcześnie.

Cholera wie, co to jest. Jednak mam złe przeczucia... Przez paręnaście sekund się zastanawiam. Wydaje mi się, że to musi być nad morzem... W końcu powiedział "tratwa". Mam wrażenie, że to będzie kilka desek, w dodatku wątpię, żeby była tutaj jakakolwiek inna tratwa. W każdym razie powinniśmy iść na brzeg i obejść wyspę, szukając tego. Proponuję zacząć od portu.

Hmm co racja to racja. Więc ruszajmy.. Powiedziała z nieco mniejszym entuzjazmem, ale wciąż radośnie i ruszyła w kierunku portu. Mam nadzieje, że to nie będzie nic trudnego... Jeśli nie powiedzie mi się z testem zawsze mogę znaleźć inną pracę... albo dołączyć do piratów... hehe zaśmiała się w duchu.

Nie martw się... to nie może być nic, co by wykraczało poza nasze umiejętności. Mówiąc to rozglądam się. Przeszukuję port. W końcu dochodzę do wschodniej części, gdzie zauważam coś, co przypomina tratwę, chociaż to tak naprawdę kładka unosząca się na wodzie. ~Zaprawdę, nie mieli chyba wyobraźni ani chęci do zrobienia czegoś bardziej wysublimowanego.~ Kręcę lekko głową, kierując się w tamtą stronę.

[z tematu obydwoje]